„Żyjmy dłużej” nie dotyczy technologii

Żyjemy zmianą, która żywi się sama sobą. Czy to w istocie korzystny model? – tekst z roku 2017 pokazujący zmianę ale również jej brak czy ograniczenie. Przez lata zbudowano rynek refurbished ale nie zmienny pozostała tredn do antycypowanej wymiany urządzeń i nieustanne poszukiwanie obniżki kosztów przez uzytkowników końcowych. Tych płacących.

Programowanie długości życia urządzeń i obsługującego ich oprogramowania stanowi jeden z kluczowych elementów projektowania. Wprowadzane na rynek użytkownika smartfon, komputer czy oprogramowanie, wytrzymuje ściśle określony w projekcie okres. Po tym czasie bezużyteczne urządzenie staje się złomem. Oprogramowanie wydaje z siebie komunikat śmierci: nie wspieramy już wersji używanego przez ciebie oprogramowania.

Beneficjentami modelu ciągłej zmiany, w którym funkcją biznesu jest sprzedaż nieustannie wymieniających się modeli urządzeń, teoretycznie są właściciele marek, producenci oraz kanał sprzedaży. W niezmiennym obrocie dostaw i wejść nowych modeli, za prawdziwy czy rzekomy postęp płaci użytkownik końcowy. Powoduje to faktyczne przeniesienie kosztów w całego łańcucha supply chain na użytkownika, który faktycznie przestaje mieć wybór.

Marka upadłą wartością?

Założony przez wytwórcę brak wsparcia dla wprowadzonego na rynek urządzenia lub narzędzia po zaprogramowanym okresie, powoduje że użytkownik nie ma wyboru. Odbiorca końcowy musi nabyć nowy model urządzenia ponieważ stary zaczyna wchodzić w okres przejściowy, kiedy nie działają wszystkie funkcje a urządzenie powoli wchodzi w strefę śmierci technologicznej: oprogramowanie nie aktualizuje się a hardware zaczyna szwankować mechanicznie.

Konsekwencją takiego modelu rozwoju jest dramatyczny wzrost liczby przerabianych (lub nie) śmieci technologicznych i niebywały wzrost zależności branży IT, od dysponentów metali ziem rzadkich.

Ponieważ użytkownik czyli klient doskonale rozumie te zależności, skłonność do kupowania tzw. dobrych marek spada. Okazuje się, że nawet wytwór brandowany logotypem tzw. wiodącego producenta podlega tym samym prawom, co najtańszy wyrób na rynku, spełniający identyczne wymagania techniczne. Po co więc przepłacać skoro koniec życia urządzenia lub oprogramowania jest identyczny: ściśle zaprogramowany, w dość krótkim okresie.

Jeżeli spojrzymy na sektor oprogramowania to warto dostrzec podobne zjawisko. Zmiany może nie są tu tak szybkie jak w przypadku rynku urządzeń, formują jednak mocny trend do wymiany oprogramowania lub tworzenia nowych narzędzi. Efektem takich polityk rozwoju dostawców jest nie tylko sama – płatna i kosztowna, wymiana oprogramowania. Końcowym efektem jest założona antycypacja wymiany urządzeń, które nie mają należytej wydolności do obsługi coraz bardziej zaawansowanego oprogramowania.

Model płatnego abonamentu za software jest nieco zmodyfikowaną wersją modelu wymiany. Różnica tkwi w systemach podatkowych, które w większości wymianę oprogramowania uznają za koszt uzyskania przychodu. Proces uwidacznia się najbardziej w systemach mobilnych z zasady wykorzystujących zmiany jako element przewagi konkurencyjnej.

W końcowym rozliczeniu tracą wszyscy:

    • producenci, bo zmiana modeli nie ma końca a marże zostają zjedzone w działach R&D;
    • dostawcy oprogramowania, bo użytkownicy bez końca wydłużają resursy oprogramowań
    • wreszcie użytkownicy, traktujący postęp technologiczny jak zło konieczne, bo kosztowne.

Rzekomi beneficjenci nieustannego procesu wymiany urządzeń faktycznie nie istnieją bo zarabiają dramatycznie mniej na milionach sztuk smartfonów w czy kopii oprogramowania. Jako przykład może posłużyć globalny rynek używanych smartfonów notujący rekordy sprzedaży: kupujący traktują smartfon jak żelazko więc ich skłonność do kupowania bardzo drogich najnowszych modeli maleje.

Klasyczny pecet wygrywa

Paradoksem elastycznego świata technologii jest, że klasyczny komputer typu jest indywidualnie skalowalny: ma możliwości niegraniczonej rozbudowy, elastycznej wymiany starzejących się komponentów i wielką rezerwę dostosowania się do faktycznych potrzeb użytkownika. Oczywiście producenci laptopów robią wszystko aby urządzenia były jednorazowe, jednak sam PC już jednorazowy nie jest i – stawiamy taką tezę, że nie będzie.

Producenci odkryli też dzięki Michaelowi Dell’owi prawdę o ułomności rozwoju przez systemy giełdowe. To trochę inne zagadnienie niż model życia urządzeń ale coś w tym jest: inwestorzy spekulacyjni chcą tylko zysków czyli dywidendy, którą wymusza ciągły wzrost sprzedaży. Ten wzrost jest stymulowany poprzez,  w dużej mierze sztuczne – antycypowanie ciągłej wymiany urządzeń. Dell postawił na inny model rozwoju i odbudował swój biznes wycofując spółkę z giełdy. Sukces firmy Dell (Dell EMC) w dużej mierze polega na odejściu od rotacji krótkotrwałych użytkowo urządzeń.

Świat technologii zmienia się w trybie ciągłym i oczywiście dotyczy nie tylko rynku komputerów. Odbiorcy jednak po staremu liczą nakłady i bezwzględnie wykorzystują każdą możliwość zmniejszenia kosztów. Czy oznacza to początek końca ery sprzedaży pompowanej marketingiem i reklamą? Takiego powszechnego trendu nie rozpoznajemy.