Start-up lepszy od giełdy

Do niedawna obecność firmy na giełdzie była synonimem sukcesu biznesowego. Przedsiębiorstwa w fazie rozwoju nie widziały innego, równie efektywnego sposobu pozyskiwania kapitału, niż emisje kolejnych transz akcji. Finansowanie klasyczne: kredyt czy pieniądze prywatnych inwestorów były w porównaniu z publiczną emisją akcji czymś bez mała wstydliwym biznesowo.

Do czasu pojawienia się prywatnego start-upu Uber. Pozornie szalony pomysł z półki sharing economy wypalił i stał się rozwiązaniem globalnym. Ostatnio, co prawda obarczonym wyrwami na rynkach niemieckim, duńskim czy włoskim, jednak ciągle stojącym po stronie dodatniej rachunku ekonomicznego. Dlaczego start-up jest dużo lepszy od spółki giełdowej?

http://branden.biz/index.php/2016/09/23/uber-wygrywa-dzieki-przewadze-ekonomicznej/

Zawiść giełdy  

Uber będący start-upem dysponuje wielką przewagą na spółkami giełdowymi: przewagą notowaną na każdym rynku niezależnie od szerokości geograficznej. Firmy notowane na regulowanych rynkach giełdowych spotykają liczne ograniczenia. Po pierwsze, po drugie i po trzecie są nim obowiązki informacyjne, którym podlegają jako spółki publiczne. Zarządy spółek publicznych są obarczone  – nad miarę – systemem raportowania, które w zasadzie skutecznie ujawnia większość pomysłów biznesowych i strategii. Przeważający (pozornie) interes inwestorów powoduje, że wszystko musi być jawne, nawet to czego przedwczesne ujawnienie spowoduje straty inwestorów.

Ten paradoks został rozpoznany przez Michaela Della, który przy olbrzymim zaangażowaniu osobistym oraz dźwigni finansowej pozyskanych „prywatnie” inwestorów uwolnił Dell Corp. od gorsetu nadregulacji i zbędnych, często sprowokowanych przez konkurencję, pytań co do wybieranej taktyki czy strategii biznesowej.

Efekt? Kolejne akcje mergerowe, globalny sukces w postaci udanej akwizycji EMC oraz doskonałe perspektywy i rozwój. Konkurencja? Przykład klasyczny to dalsze uwikłanie w podziały firmy HP i kontunuowanie niejasnej drogi rozwoju. Poprawia ten obraz konkurencji Dell’a firma  IBM ale głównie z uwagi na doskonałość technologii i postawienie na innowacyjność, której na imię Watson. Ale to technologiczna a nie finansowa przewaga IBM.

Uber gra w samochody autonomiczne

Cóż więc z przewagami Ubera na resztą graczy? Wydaje się nam, że Travis Kalanick wie jak wytrzymać sztucznie wywoływany napór informacyjny więc szuka managera, który wziąłby na siebie administrację firmy i pozwolił na rozwój w stylu grupy Elona Muska. Innowacyjność zawsze była po stronie start-upów, do których Uber ciągle należy, zaś pomysłów na przyszłość Uber nigdy nie ukrywał. Ma to być przecież dostarczanie konsumentom globalnego rozwiązania indywidulanego transportu bez kierowców. Prywatni inwestorzy wierzą Kalanick’owi i pieniądze napływają do Ubera  szerokim strumieniem. Mimo, że przecież to ciągle prywatny start-up.

Wyścigu tego nie może wygrać spółka giełdowa, która natychmiast spali wszystkie pomysły ujawniając zbyt ryzykowaną wg inwestorów, strategię rozwoju. Tylko start-up zarządzany tak jak przysłowiowy Uber przez Kalanicka może pozwolić sobie na zamawianie w pełni autonomicznych samochodów dzisiaj, gdy faktycznie one jeszcze nie działają. Tych samochodów po prostu nie ma a Kalanick już je zamawia. To prawdziwa przewaga nad konkurencją, która debatuje jak, co, dlaczego, kiedy lepiej i kto to wszystko ubezpieczy oraz na jakich warunkach.

http://branden.biz/index.php/2016/07/28/tesla-4-nowe-pojazdy-do-2022-plus-autonomiczny-uber/

Rzecz w tym, że jak autonomiczne samochody zaczną działać, to do producentów, którymi będą obecni wielcy gracze motoryzacyjni, ustawią się kolejki zamawiających firm. Wtedy okaże się, że Uber od dawna już w tej kolejce stoi na pierwszym miejscu zaś pieniądze są dawno wpłacone do kasy producenta czyli Tesli, BMW, Mercedesa czy even chińskiego przecież Volvo.

Sztuką bowiem w realnym marketingu jest być pierwszym, wcale zaś nie trzeba być najlepszym. Uber to ma, więc denerwuje stare i skostniałe towarzystwo giełd i zarządów publicznych spółek.

Ryzyko regulacyjne

Nie jest jednak tak, że szef Ubera wymyślił koło i w dodatku ma na to wszechświatowy patent. Ułomnością projektu uberowego samochodu autonomicznego jest ryzyko regulacyjne. Ten socjalistyczny nowotwór skutecznie niszczy gospodarki zachodniej Europy powodując, że każda innowacja natrafia na barierę regulacji, którym najpierw musi sprostać i których to regulacji jest antycypacją. Niestety aberracja ta pogłębia się, co powoduje regularną erozję poziomu konkurencyjności Europy wobec świata.

Problem nadregulacji jest zresztą szerszy i, o ile w Ameryce ogniskuje się na finansach i ryzykach stricte finansowych (m.in. ubezpieczeniowych), w Europie oznacza regulowanie wszystkich nawet najdrobniejszych elementów biznesowych. Europejskie regulacje skutecznie zabiły innowacyjność promując silniki diesla i „zmuszając” producentów do regularnych oszustw, czemu sprzeciwiły się USA. Regulacje wymusiły oszustwa w sprawie diesli kiedy okazało się, że nie ma możliwości technicznych zbudowania silnika Diesla, który spełniał by wymogi, którejś z kolejnych wymyślonych przez euro-urzędników norm Euro.

Pod płaszczykiem ekologii Europa blokuje faktyczny rozwój zakazując wprowadzania szeregu rozwiązań prostszych i uwalniających biznes generujących przecież pieniądze dla gospodarek. Uber może tu być przykładem jak droższe i bardziej ograniczone usługi są blokowane w imię „dobra wspólnego”.

Wygra jednak pierwszy a nie lepszy, a tym bardziej więcej ekologiczny, cokolwiek to miałoby oznaczać. Na pewno będzie to jednak firma prywatna.