„Harmony of the Seas” to jednostka w skali terabajtowej. Statek może przewozić ponad 6300 pasażerów. Jednostka została sformatowana na krótkie rejsy europejskie (3 dni) oraz dłuższe karaibskie 6-7 dniowe. Harmony jest bliźniakiem będącego w produkcji drugiego oceanicznego tera-wahadłowca.
Wszystko to oczywiście zostało już wymyślone w poprzedniej epoce podróży transatlantyckich. W dzisiejszej tera-skali poprzedni model został zmodyfikowany do funkcji spędzania coraz bardziej zbędnego czasu. Retorycznym tylko wydaje się pytanie po co przemieszczać się pływający tera-blokiem do Barcelony czy Rzymu w czasie wakacyjnym, gdy oba te miasta duszą się tłumami znudzonych i zapędzonych tam przez przemysł turystyczny ludzi? Czy faktycznie jest to pożądany model spędzenia kilku dni w pływającym bloku?
Redakcja uważa, że nie ma to nic wspólnego z wypoczynkiem a jest jedynie wymysłem managerów sprzedaży tzw. aktywnego spędzania czasu.
Nie dyskutuje się o gustach ale Harmony wydaje się być zaprzeczeniem piękna i harmonii własnie. Wystarczy spojrzeć i porównać jednostkę z, nie tak przecież dawnymi – transatlantykami.
To było piękno ucieleśnione przez technikę morską. Dzisiaj mamy tylko ekonomię upchaną w pływający blok. Skoro tak, to może podatni na marketing „morskich podróży” doczekają się pływających bloków w skali peta, które jednorazowo zabiorą na podniecający morski rejs dziesiątki tysięcy pasażerów.
łza się w oku kręci…
C. TCHOREK-HELM