Ciągłe zmiany czasu wraz ze zmianami pór roku, przywodzą główny nurt dyskusji na temat digitalizacji jako takiej. Czy rzeczywiście totalna wirtualizacja i rządy sztucznej inteligencji jest zaletą i daje dodatni wynik w rachunku kosztów i korzyści? Wspominamy – jeszcze z 2018 roku.
Foto by © 2010 Punkt.Tronics AG
Smartfon marzeniem ludzkości?
Wyszedł z funkcji telefonowania i dotarł do bycia mikrokomputerem stale związanym łącznością z sieciami globalnych społeczności, usług i nieodwołalnej obecności. Ta obecność przesądza często o naszym być lub nie być w społecznościach lokalnych, firmowych, zawodowych czy towarzyskich. W dodatku rzecz dzieje się w skali globalnej.
Wydaje się nam jednak, że tak jak z marksizmem, tak i z cyfryzacją: przyzwyczajenie głęboko wpływa a wręcz konstytuuje wrażliwość i w konsekwencji – ocenę rzeczywistości. Większość globalna marzy więc o najnowszym smartfonie, nie wyobrażając sobie już życia bez aktualnie posiadanego egzemplarza. Zalogowanego oczywiście.
Gdzie jest wybór a właściwie prawo wyboru?
Uważamy, że nieśmiałe próby wprowadzenia „prawa do zapomnienia” są w istocie listkiem figowym dla masowego wykorzystania informacji przez systemu globalne. Zamieszanie z danym Facebooka i przesłuchanie Zukerberga przed komisją Senatu USA, wnoszą jedynie refleksje o nieuchronności. Kontekst bycia zapomnianym ma się nijak do prawa obecności w sieciach i wynikających z tego mniemanych korzyściach. Rzecz w tym, że to sami użytkownicy, na skutek zmienionej percepcji rzeczywistości uznali prawo wyboru za nic nie znaczącą możliwość. Wydaje się więc, że jak w marksizmie, wyboru nie ma.
W przypadku nadmienionego marksizmu sprawa jest jeszcze bardziej oczywista, dlatego przywołaliśmy ten przykład: świat bez teorii i praktyki marksistowskiej, szczególnie w Europie Zachodniej – wg marksistów – jest niemożliwy do funkcjonowania. Bez dotacji gospodarka upadnie; bez dopłat socjalnych i darmowych mieszkań bunt i grabieże staną się codziennością; bez tzw. tolerancji czyli bezprawia podniesionego do rangi racji społecznej; bez poddania się wykrzywionej demokracji ubranej w tzw. badania opinii społecznej nastąpi powszechna dyktatura. Marksista, wiedząc, że czarny kot wszedł do pomieszczenia całkowicie bez światła mówi: kota nie ma.
Smartfon urządzeniem idealnym
Najbardziej powszechną jego cechą wydaje się być postępujące uzależnienie użytkowników.
I nie chodzi nam tutaj o funkcjonalności profesjonalne. Te są bowiem niczym innym jak tylko doskonałym wykorzystaniem smartfonu jako narzędzia pracy. Nie sugerujemy więc dyskusji na temat postępu technicznego. Trudno bowiem byłoby zrezygnować z nieograniczonych funkcjonalności w pracy zawodowej; w dodatku adekwatnej do różnych aktywności limitowanych technicznie którymś z globalnych ekosystemów. To korzyść w rachunku.
Inaczej jednak ma się rzecz w przypadku oceny wpływu funkcjonalności systemów i aplikacji na kontekst społeczny. Życie prywatne przestaje funkcjonować na starych zasadach a marksistowska zasada wartościowania jednostki w relacji do masy społecznej, jako jedynie mającej i racje i znaczenie – ma pełne zastosowanie w kontekście prywatnego użytkownika smartfonu. Nie ma go (jak czarnego kota) jeżeli nie jest widoczny czyli obecny w jakimś systemie. Użytkownik czyli jednostka musi się stale aktualizować i wykazywać aktywność. W innym przypadku przepadnie, „nie będzie go”.
.Detox czyli co?
A gdyby tak spróbować powrotu do procesu własnej oceny rzeczywistości i próby odcięcia się, choćby czasowego, od logowania i być of-line? Faktycznie bowiem, co wiemy z doświadczenia i prawdy obiektywnej: kot istnieje tylko go nie widać. Fakt, że wszedł do czarnego pokoju w żaden sposób nie uprawnia do marksistowskiego wniosku, że kota nie ma. Wg nas cyfrowy detox można zacząć już to od ograniczania liczby użytkowanych aplikacji w smartfonie, już to od wycofania się do poziomu komunikacji werbalnej. Brzmi to, przyznajemy, rewolucyjnie, ale czy nie czas na rewolucję burzącą święte zasady technologii socmediów? Może więc warto przyjrzeć się alternatywie jaką są urządzenia do transmisji głosu zwane kiedyś telefonami komórkowym? Detox może niepełny bo przecież 2G i esemesy to również cyfrowy obieg informacji ale jakże inny.
Rozmowę transmituje cyfrowe urządzenie ale samą obróbkę danych musi już przeprowadzi nie sztuczna inteligencja AI tylko całkowicie analogowy mózg rozmówcy. Zamieni on sygnały neuronowe, emisję analogowego głosu a te dopiero, na zapis cyfrowy. Ale jakaż możemy zobaczyć w tym paletę niedookreślenia, ciągłej analogowej modulacji , znaczeń i interpretacji? Głos przecież może być stanowczy, spokojny, rozedrgany, ciepły, chłodny, agresywny, dominujący… Zdigitalizowany będzie zawsze opisany tylko ciągiem cyfr przekładanych zero- jedynkowo na impulsy elektryczne. Interpretacja po drugiej stronie również ma nieskończone możliwości przetwarzania analogowego i subiektywnego odbioru.
Czyż nie jest to lepsza interpretacji niż zmaterializowany cyfrowo strumień danych? Może warto się odważyć i spróbować odwrócić myślenie o rewolucji technologicznej. Warto też pamiętać, że urządzenia do rozmawiania na odległość zwane niegdyś telefonami komórkowymi zamknięte do funkcji transmisji głosu są i mają się dobrze.
Mogą to być jakościowe produkty firmy Punkt. Tronics AG ze szwajcarskiego Lugano. Wg nas telefony Punkt. dają szansę na próbę powrotu i, choćby ponowne przemyślenie naszego stosunku do rozwiązań globalnych.
Foto Źródło i prawa: © 2010 Punkt.Tronics AG